Opuszki palców miała pokłute igłą, mikroskopijne ranki piekły ją, ale nie czuła bólu. Nogi zdrętwiały od siedzenia w jednej pozycji, głowa bolała niemiłosiernie od braku powietrza. Siedziała zamknięta w swojej pracowni już od dobrych dziesięciu dni. Zawzięła się, uparła. Musi wygrać. Czwarta nad ranem, za kilka godzin oddaje suknię na konkurs. A tymczasem rękawy jeszcze nie wszyte, dół sukni nadal jedynie przyfastrygowany, kołnierzyk jeszcze nie wykończony. Czasu coraz mniej, mroczki…